niedziela, 23 listopada 2014
Coraz bliżej Święta....
Nie da się tego nie zauważyć. Święta zbliżają się wielkimi krokami. Jak co roku, atmosfera Świąt pojawia się najpierw w sklepach. Świąteczne dekoracje kuszą i przypominają, że to już czas na prezenty, dekoracje itp. Staram się nie ulegać i nie zaczynać swojej "Gwiazdki" już w połowie listopada. Co prawda, pierwsze prezenty kupuje już w sierpniu, a czasem nawet wcześniej. Ale i tak, zawsze zostanie coś na ostatnią chwilę, bo a to nie mam pomysłu, to nie mogę znaleźć tej jednej jedynej, odpowiedniej rzeczy, albo prezentobiorca sformułował swe pragnienie w sposób enigmatyczny, lub na tyle precyzyjny, że znaleźć tego "czegoś" nie sposób. Mam nadzieję (!), że w tym roku polowania na prezenty zakończę bezproblemowo i szybko.
Być może ten nadmiar Świąt wokół powoduje, że w domu nie mach ochoty na Wielkie Przedświąteczne Dekorowanie. Lubię dyskretne kolory, które niekoniecznie kojarzą się z Bożym Narodzeniem. W tym roku stawiam na połączenie niebieskości z butelkową zielenią, odrobiną srebra i miedzi. No właśnie, gdy tylko ten kolor pojawił się w inspiracjach na ten sezon, stwierdziłam, że muszę mieć tą miedź! I zaczęłam od niewielkiej patery na ciasto. A to pewnie początek moich miedzianych zdobyczy.
Za oknem coraz chłodniej i dobrze byłoby ogrzać się w cieple kominka. Niestety, jakiś czas temu pękła szyba i dwukrotnie już przysyłano nam niewłaściwą. Sprawa się ciągnie. Mogłabym korzystać z tego dobrodziejstwa i nacieszyć się widokiem ognia z otwartego paleniska (uwielbiam otwarte kominki!), ale jakoś póki, co odwagi brakuje. No i czekam dalej na nową szybę.
Jak widać na zdjęciach brak drzewka oliwnego, o którym pisałam tu . Nie wiem: przelałam ,czy zasuszyłam? Wyglądało na to, ze uschło z tęsknoty podczas naszego wakacyjnego wyjazdu do Chorwacji. Po powrocie jeszcze na trochę odżyło, ale było już coraz gorzej. Tak, więc szukam godnego następcy. I śmiem twierdzić, że będzie to ... kolejne drzewko oliwne.
I na koniec słów kilka o ... wstydzie. Wstydzę się, bo po raz pierwszy coś ukradłam. Otóż wyniosłam z pracy (sić!) piękny brązowy słój, po czymś tam zapewnie chemicznym (dobrze umyłam!). I już sama nie wiem, co jest większym wstydem - sama kradzież, czy przyznanie się do winy. No bo, po co komu taki słój?
Rozpisałam się, - to przez długie milczenie. A i zdjęć więcej. Było u nas dzisiaj tak piękne słońce, że trudno było nie wykorzystać chwili. Nie wiadomo kiedy taka okazja się teraz pojawi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U mnie trochę tego będzie z tych świątecznych dekoracji ale staram się, żeby ozdoby nie krzyczały, bo ja właściwie to też lubię dyskretny urok świąt. Uściski dla Ciebie i dobrego dnia...pięknie u Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie zgadzam sie z OLą:))))))))))))))) pozdrawiam cieplutko i oby więcej takich słonecznych niespodzianek bo za oknem u mnie szarość goni szarość:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe komentarze:) Miałam rację - słońca od kilu dni u nas jak na lekarstwo. Nastała szarość... Dobrze, że z przedświąteczną atmosferą w tle...
OdpowiedzUsuń